Erasmus+ 2017 Włochy
Erasmus+ - projekt łączący 5 państw w jedną całość : Włochy, Islandia, Węgry, Francja i Polska.
Pierwszy wyjazd w ramach projektu miał odbyć się we Włoszech. Szóstka uczniów z naszej szkoły, w tym ja, miało zaszczyt wziąć w nim udział. 18 marca czyli w pierwszy dzień wyjazdu wszyscy spotkaliśmy się na lotnisku w Krakowie, pożegnaliśmy się z rodzicami i wylecieliśmy. Byliśmy bardzo szczęśliwi, a atmosfera była bardzo miła. Kiedy dolecieliśmy do Neapolu, poszliśmy na pociąg, którym pojechaliśmy do Salerno, tam udaliśmy się do naszego hotelu, gdzie w końcu mogliśmy odpocząć. Następnego dnia zjedliśmy śniadanie i poszliśmy zwiedzać miasto. Najbardziej podobało nam się nad morzem, gdzie były niesamowite widoki. Kiedy wieczorem dojechaliśmy na miejsce do celowe, zjedliśmy kolację w pensjonacie burmistrza.
W poniedziałek 20 marca obie z Kariną wstałyśmy o 7:30 i po śniadaniu poszłyśmy do szkoły. Naszą pierwszą lekcją była matematyka. Po lekcjach wróciłyśmy do domu na lunch. Włoskie jedzenie było bardzo dobre, choć podawane w dość dużych ilościach.
Po południu wróciliśmy do szkoły na plastykę, gdzie wyklejaliśmy i malowaliśmy obraz przedstawiający Altaville Silentinę. Kolację zjedliśmy w restauracji. We wtorek odbyła się drużynowa gra terenowa ulicami Altavilli, dzięki której poznaliśmy dużo różnych, bardzo miłych osób.Gra była ciekawa, ale bardzo wyczerpująca. Środa była równie męcząca, bo znów odbyła się taka gra, lecz na dłuższą trasę, ale i tak sobie poradziliśmy. Później pojechaliśmy do szkoły gotowania, gdzie przygotowywaliśmy ravioli i makaron. Wyszło bardzo pyszne. 23 marca (czwartek) był bardzo ciekawy, bo odwiedziliśmy fabrykę mozarelli oraz świetnie się bawiliśmy podczas lekcji archeologicznej. Następnie odwiedziliśmy zabytkowe Paestum a później kupiliśmy pamiątki. 24 marca, czyli najbardziej sportowego dnia, odbyły się zawody. Były konkurencje takie jak: biegi, przeciąganie liny i wiele innych. Drużyna, w której byłam - wygrała! A sobota, czyli ostatni dzień był najsmutniejszy, ponieważ musieliśmy pożegnać się z osobami, u których mieszkaliśmy.
Bardzo zżyliśmy się z tymi rodzinami, ale także tęskniliśmy za swoimi. Miło spędziliśmy ten wyjazd a dni mijały za szybko. Widoków nie da się zapomnieć, a wspomnienia zawsze będą wspaniałe. Mam nadzieję, że podczas wyjazdu do Polski będzie im tak dobrze u nas, jak nam było tam. Wyjazd ten pozwolił nam wszystkim rozwinąć różne umiejętności zwłaszcza językowe, nawiązaliśmy dużo nowych znajomości, poznaliśmy kulturę tamtego kraju, a przede wszystkim wspaniałych ludzi mieszkających tam, bo to właśnie oni na zawsze zostaną w naszych sercach. Wyjazd ten był nagrodą za dobre wyniki w nauce, więc każdy z naszej szóstki może powiedzieć, że jeśli komuś na czymś zależy to może to osiągnąć.
Katarzyna Siek kl.VI a
ERASMUS+ we Włoszech
18.03.2017r.wstaliśmy dość wcześnie, czyli o 7.00. Musieliśmy jeszcze dojechać do Krakowa, gdyż stamtąd mieliśmy wylatywać do Włoch o 16.40. Przyjechaliśmy z rodzicami samochodami na krakowskie lotnisko-Balice. Troszkę poczekaliśmy i poszliśmy odprawić bagaże. Wcześniej pożegnaliśmy się z najbliższymi. To był smutny moment, bo jechaliśmy na tydzień i to do odległego kraju. Każdy denerwował się słysząc słowo "bramka", ale przeszliśmy przez nie bez komplikacji. Na strefie bezcłowej kupiliśmy wodę i zanim się zorientowaliśmy, byliśmy już w samolocie.
Podróż minęła spokojnie, chociaż dla niektórych był to pierwszy lot. Wylądowaliśmy w Neapolu. Teraz trzeba było być tylko czujnym, odważnym i zorganizowanym. Udaliśmy się autobusem na stację kolejową, potem pociągiem pojechaliśmy do pięknego Salerno. Szybko zakwaterowaliśmy się w hotelu, umyliśmy się, pośmialiśmy się z włoskiej telewizji, bo nic nie rozumieliśmy i wreszcie zdrowy sen.
Pierwszy dzień był za nami. Wstaliśmy o 7.30. Ubraliśmy się i o 8.00 poszliśmy na śniadanie. Zjedliśmy włoskie croissanty i sucharki z nutellą lub dżemem. Były bardzo dobre. Zostawiliśmy walizki i poszliśmy zwiedzać miasto. Byliśmy na deptaku nad Morzem Śródziemnym, pooglądaliśmy stare kamieniczki, weszliśmy też do kościoła, by zobaczyć czy wyglądają podobnie jak nasze. Zrobiliśmy sporo zdjęć. Wszyscy się świetnie bawiliśmy. Następnie poszliśmy na prawdziwą, włoską pizzę. To było coś! Niestety, czas odjazdu naszego pociągu zbliżał się nieubłaganie, trzeba było iść na dworzec. Poczekaliśmy niecałą godzinę i wsiedliśmy do wagonu. Za chwilę mieliśmy się spotkać z naszymi "nowymi" rodzinami. Emocje rosły z każdą chwilą.
Dojechaliśmy do Battipaglii, a stamtąd odebrały nas nauczycielki z zaprzyjaźnionej szkoły. Zawieźliśmy do hotelu naszych nauczycieli. Potem zaproszono nas na kolację. Pierwszy raz spróbowaliśmy włoskiej kuchni. Większość dań nas urzekła. Po chwili na kolację dotarli kolejni goście, Islandczycy a potem moja Marianna z rodzicami. Poznaliśmy się, porozmawialiśmy i pojechaliśmy do jej domu. Moja włoska koleżanka oprowadziła mnie po swoim domu, pokazała mi mój pokój. Jeszcze chwilę porozmawiałyśmy, a następnie poszłyśmy spać, bo to był dość długi dzień.
Trzeciego dnia wstałyśmy szybko, zjadłyśmy śniadanie i pojechałyśmy na krótki, uroczysty apel do szkoły. Potem uczestniczyłyśmy w kilku lekcjach, poznałyśmy nowych kolegów i koleżanki, mieliśmy możliwość zobaczyć jak wyglądają włoskie szkoły, lekcje, sale lekcyjne itp. Po zajęciach mama mojej koleżanki zabrała nas do domu na obiad-spaghetti i mięso z warzywami. Myślałyśmy, że mamy już wolne, ale okazało się, że czeka nas jeszcze długie popołudnie. Pojechaliśmy na zajęcia plastyczne. Tam każdy dostał płótno i kolorowe nici, za pomocą których mógł wyczarować piękne dzieło. Stamtąd pojechaliśmy na pizzę, która była przepyszna. Wreszcie, po długim dniu pracy wróciłyśmy do domu i poszłyśmy spać.
Dzień 4. Pobudka, śniadanie i wyprawa do szkoły. Uczestniczyliśmy w lekcjach francuskiego, techniki, włoskiego i angielskiego. Czas w szkole szybko minął. Sporo się nauczyliśmy. Po zajęciach pojechałyśmy do domu Marianny. Tam zjadłyśmy obiad i znowu myślałyśmy, że spokojnie sobie posiedzimy. To nie we Włoszech. Dostałyśmy informację, że mamy się szybko umyć i jedziemy na zajęcia robienia makaronu. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle nam szło. Po skończonych zajęciach praktycznych w szkole gastronomicznej pojechaliśmy do domu. Zastanawiałyśmy się, po co kazano nam się myć, ale odpowiedź nadeszła sama. Ponownie wsiedliśmy w samochód i po chwili byliśmy już w szkole, w której robiliśmy pierogi. Kompletnie nie mieliśmy pojęcia dlaczego, ale usłyszeliśmy muzykę. Jeden pan grał na akordeonie, inny na trąbie. Od razu poczułyśmy się jak na dobrym, polskim weselu. Zaczęłyśmy tańczyć. Pierwsza na parkiet wyszła Karina, a za nią inni. Skończyło się na tym, że wszyscy Polacy świetnie się bawili. Następnie zaproszono nas na kolację. Najpierw podano nam sałatkę Caprese .Chwila oddechu i już wędrowało na stół drugie danie, ryba zwinięta w rulon zanurzona w ziołach i warzywach. A więc wszystkiego trzeba było spróbować. Czas na danie numer 3-był to makaron w jakichś egzotycznych warzywach. Po chwili przyniesiono nam nasze ravioli, czyli takie pierożki. Smakowały wybornie. Danie czwarte-duszone mięso z ziołami, polane octem balsamicznym. No i danie numer 5- deser, bardzo dobre ciasto. Wszystkiego spróbowałam, żeby mieć swoje zdanie na temat włoskiej kuchni. Po kolacji wróciłyśmy do domu i poszłyśmy spać.
Środa-dzień 5. Jedna lekcja w szkole, po której poszłyśmy na dwór z całą klasą Marianny. Okazało się, że będziemy grać w grę terenową. Trochę przeszliśmy, by odnaleźć kartki ze zdaniem „Prawdziwe przyjaźnie zaczynają się teraz!”. Udało nam się. Dotarliśmy do ostatniego punktu-starego kościoła. Bieg wymagał trochę wysiłku, ale wszyscy świetnie się spisali. Wróciliśmy do domu zmęczeni, ale zadowoleni ze wspólnie spędzonego czasu z nowymi kolegami. Okazało się po chwili, że czeka nas jeszcze jedna gra terenowa, tym razem po całej Altavilli! A więc chodziliśmy, biegaliśmy, żartowaliśmy , chwilami padaliśmy ze zmęczenia. Zajęliśmy tym razem ostatnie miejsce. No cóż, przynajmniej zdjęcia mamy ładne. Odbyło się jeszcze krótkie wręczenie nagród w pięknej scenerii Altavilli, a później wróciliśmy do domu.
Dzień 6, czwartek. Wstaliśmy wcześniej niż zwykle, ponieważ mieliśmy jechać na wycieczkę do Paestum. Pojechaliśmy z tatą Marianny przed szkołę. Tam wsiedliśmy do autobusu. Droga nie była bardzo długa. Zatrzymaliśmy się obok fabryki mozarelli. Ale coś zupełnie innego przyciągnęło naszą uwagę,to bawoły! Przyglądaliśmy im się przez dłuższą chwilę. Niektórzy próbowali się z nimi bawić, inni nawet zaprzyjaźnić. Przechodziliśmy obok niemałej plantacji pomarańczy. To był wspaniały widok. Potem poszliśmy na lody, pierwsze w tym roku. Były niesamowite! Pojechaliśmy dalej. Tym razem do uroczego miasta Paestum. Zwiedzaliśmy tam starożytne świątynie greckie i inne pozostałości miasta i muzeum. Mieliśmy chwilę wolnego na zakupy. Odebraliśmy swoje prywatne rzeczy i wróciliśmy do domu. Każdy marzył już tylko o jednym-ciepłym łóżku i kubku herbaty. Na miejscu Marianna, jej mama i tato już na nas czekali. Pojechaliśmy do domu, umyliśmy się i poszliśmy spać.
Piątek, ostatni dzień pobytu we Włoszech. Pobudka i wyjazd do szkoły. Mieliśmy tam zaprezentować ćwiczenia relaksacyjne, taniec Eleny oraz tradycyjne polskie gry. Wszystko przebiegło gładko i bez problemów. Byliśmy chyba najbardziej zorganizowaną grupą, więc nic nie mogło pójść źle. Każdemu podobały się nasze gry. Niektórzy nawet powiedzieli, że będą grać w nasze dwa ognie jeszcze długo. Wróciliśmy do domów i zjedliśmy porządny „polski” obiad. Wieczorem pojechaliśmy na kolację pożegnalną. Pierwszy raz jadłam pizzę, na której były frytki oraz świetnie się bawiłam. Ostatnie pożegnanie, które było zresztą bardzo smutne, minęło bardzo szybko i zanim się obejrzałam, byłam już na lotnisku w Neapolu.
Czekało nas jeszcze 6 godzin oczekiwania na samolot a tylko 4 godziny do odprawy. Mając tyle czasu rozłożyliśmy się z walizkami i resztą rzeczy przed wejściem i ostatni raz delektowaliśmy się włoskimi przysmakami. Weszliśmy na pokład samolotu i po 2 godzinach byliśmy w Krakowie.
To był niesamowity tydzień, który będę wspominać jeszcze długo. Poznałam nowych przyjaciół, miałam możliwość zobaczyć jak wygląda włoska szkoła, spróbowałam włoskiej kuchni, odbyłam swój pierwszy lot samolotem. To wszystko było możliwe dzięki zaangażowaniu pana Grzegorza Niziołka, koordynatora projektu, naszych nauczycieli, którzy towarzyszyli nam w wyjeździe. Czekam na październik, kiedy to przyjadą do nas koleżanki i koledzy z Islandii, Włoch, Francji, Węgier. Mam nadzieję, że spodoba się im u nas.
Natalia Fusiarz VI B
W sobotę, 18 marca wraz z czterema nauczycielami i pięcioma innymi uczniami naszej szkoły polecieliśmy z Krakowa do Włoch, do miejscowości Neapol. Około godziny 18.40 wylądowaliśmy i poszliśmy odebrać swoje bagaże. Autobusem pojechaliśmy na dworzec kolejowy, z którego pociągiem dotarliśmy do Salerno. Gdy wysiedliśmy z pociągu, zaczęliśmy szukać hotelu, w którym mieliśmy przespać jedną noc. Nazajutrz poszliśmy na plażę, molo i zwiedzaliśmy katedrę. Około godziny osiemnastej spotkaliśmy się już z grupami z innych krajów: Francji i Islandii. Następnie pojechaliśmy do pensjonatu w Altavilla, skąd odebrały nas rodziny, u których mieszkaliśmy. Następne pięć dni uczestniczyliśmy w zajęciach w szkole. W poniedziałek, w jednej ze szkół, odbyło się powitanie. Potem poszliśmy do szkoły, w której odbywały się lekcje. Była to szkoła do której uczęszczał chłopak, u którego mieszkaliśmy. Gdy wróciliśmy do domu zjedliśmy lunch, po którym pojechaliśmy na lekcje malarstwa. Wieczorem zobaczyliśmy miasto Agropolis. Po powrocie udaliśmy się do restauracji, by zjeść włoską pizzę. We wtorek braliśmy udział w wycieczce i zabawie, która polegała na zebraniu kartek z wyrazami i ułożeniu z nich zdań. Kartki zaprowadziły nas do kościoła. Stamtąd wróciliśmy do domu. Kolejnym punktem programu była gra w podchody w Attavilla. W środę podczas zajęć w szkole robiliśmy papier. Po lekcjach wróciliśmy do domu. Po południu poszliśmy na zajęcia praktyczne do szkoły gastronomicznej. Tam wyrabialiśmy ciasto a potem formowaliśmy makaron. Wieczorem pojechaliśmy na kolację.
Nasz pobyt we Włoszech coraz bardziej nas zaskakiwał, ponieważ Włosi przygotowali bardzo dużo zajęć i atrakcji. W czwartek zobaczyliśmy wytwórnie sera mozzarella i hodowlę bawołów. Następnie poszliśmy zwiedzać miasto Paestum, które dawno temu było kolonią starożytnej Grecji. Gdy wróciliśmy, Giorgio, chłopak u którego mieszkaliśmy wraz ze swoją mamą i siostrą zabrali mnie i Oskara na zakupy do centrum handlowego. Kupiliśmy tam prezenty dla naszych braci i rodziców. Rodziny kupiły prezenty również nam. Nazajutrz poszliśmy do szkoły na jedną lekcję, po której pojechaliśmy na prezentowanie gier i ćwiczeń relaksującyjnych. Dziewczyny prezentowały ćwiczenia i tańce, po czym wyszliśmy na boisko i razem prezentowaliśmy nasze gry. Później wróciliśmy do szkoły na lunch. Następnie pojechaliśmy na turniej gier i zabaw – ciągnięcie liny, rzucanie do celu itp. Wieczorem poszliśmy z naszymi rodzinami na kolację do restauracji. W sobotę, 25 marca przyszedł czas, aby pożegnać się z nowymi przyjaciółmi i wrócić do Polski. Około godziny piątej wstaliśmy i po ostatnim wspólnym śniadaniu pożegnaliśmy się z rodziną, a następnie autobusem pojechaliśmy na lotnisko w Neapolu.
Ta wycieczka była bardzo ciekawa i pasjonującą. Podobały mi się wszystkie zabytki jakie podziwialiśmy. Najbardziej cieszyłem się, że mogłem poznać wspaniałych ludzi i uczestniczyć w zajęciach szkolnych. Był to tydzień niezapomnianych wrażeń i dlatego też z chęcią powtórzyłbym tę wycieczkę raz jeszcze. Nigdy nie zapomnę tego wyjazdu, a szczególnie ludzi, których na nim poznałem!
Stanisław Działo Klasa VA
Z wizytą we Włoszech.
Na początku roku szkolnego Szkoła Podstawowa im. Marii Curie-Skłodowskiej przystąpiła do projektu edukacyjnego Erasmus+ pod tytułem ,,Move Together to a Healthy European Way”. W projekcie uczestniczy pięć krajów: Polska, Francja, Węgry Włochy oraz Islandia.
Celem projektu jest promowanie zdrowego i aktywnego sposobu spędzania
wolnego czasu poprzez sport, zabawę oraz poznawanie kultury i obyczajów krajów partnerskich. Projekt zakłada również stworzenie ścieżki edukacyjno - sportowej wokół naszej szkoły.
Na wyjazd do Włoch zakwalifikowano sześć osób: Natalię Fusiarz, Dominikę Pisarczyk, Katarzynę Siek, Karinę Kita, Oskara Kozę, Stanisława Działo (uczniowie klasy V, VI). Czterech nauczycieli sprawowało nad nami opiekę: Pani Bożena Larwa, Pani Joanna Karczmarzyk, Pan Andrzej Pleskacz, Pan Grzegorz Niziołek - koordynator.
18 marca 2017r. wszyscy uczestnicy projektu wraz ze swoimi rodzinami
udali się na lotnisko ,,Balice” w Krakowie. Tam rozstaliśmy się na siedem dni i udaliśmy się samolotem do Neapolu, a stamtąd pociągiem dotarliśmy do Salerno. Jest to miasto położone w południowej części Włoch, nad zatoką Morza Tyrreńskiego. Miejscem docelowym było oddalone o 40 kilometrów miasteczko Altavilla Silentina.
Na miejscu zostaliśmy oficjalnie powitani przez burmistrza miasta, dyrekcję szkoły oraz rodziny, u których mieliśmy gościć.
Każdego dnia pobytu młodzież uczestniczyła w zajęciach edukacyjnych w tamtejszej szkole Niezmiernie interesującymi okazały się zajęcia praktyczne, podczas których poznawaliśmy technologię produkcji papieru, a na zajęciach plastycznych malowaliśmy panoramę miasta Altavilla Selentina. We włoskich szkołach nauczyciele starają się brać aktywny udział w zajęciach, nie zadają prac domowych, a lekcje prowadzone są w przyjaznej atmosferze.
. Po lekcjach młodzież miała bardzo aktywnie zorganizowany czas, który miał na celu poznanie przez uczestniczące w projekcie dzieci lokalnej kultury.
Pierwszego dnia zaraz po zajęciach, młodzież została podzielona na grupy. Każdą cechował inny kolor stroju. Głównym zadaniem grup było odnalezienie cennych zabytków miasteczka przy pomocy mapy. Charakterystyczne dla tego miasta strome, kamieniste i wąskie uliczki były dużym utrudnieniem w wykonaniu tego zadania, ale i ciekawą przygodą. Po wykonaniu poleceń wszyscy spotkali się na niewielkim placu. Tam wesoło śpiewaliśmy, tańczyliśmy i nawiązywaliśmy przyjacielskie relacje.
Kolejnymi interesującymi zajęciami były zajęcia kulinarne, na których młodzież uczyła się robić makaron oraz inne charakterystyczne dla tego regionu Włoch potrawy.
Inną atrakcją było zwiedzanie grobu Św. Mateusza, patrona miasta. Młodzież zwróciła uwagę na walory turystyczne: gęsto usiane winnice, gaje oliwne, sady.
Bardzo emocjonująca byłą wycieczka do Paestum, jednego z najważniejszych parków archeologicznych w Europie. Znajdowały się tam dobrze zachowane świątynie w stylu doryckim. Uczniowie uczestniczyli w warsztatach archeologicznych, podczas których zadaniem młodzieży było wydobycie z ziemi znalezisk lub ich części oraz ich złożenie.
Tego samego dnia wszyscy uczestnicy wymiany mieli możliwość odwiedzenia fabryki sera Mozzarella. Proces tworzenia serów jest bardzo ekologiczny, kontrolowany i skomputeryzowany. Pasące się obok fabryki bawolice jedzą zdrowe siano, pasą się na czystej łące, a komputerowe dojarki selekcjonują rygorystycznie tylko zdrowe mleko.
Młodzież miała również wyznaczony czas dla siebie, który mogła wykorzystać w dowolny sposób pozostając na terenie obiektu. Praktycznie wszyscy uczestnicy projektu przeznaczyli go na zakup pamiątek i drobnych upominków dla swoich bliskich.
W trakcie trwania wyjazdu w ramach projektu Erasmus znalazł się także czas przeznaczony na zajęcia kulturowe oraz zabawy sportowe. Każdy kraj prezentował charakterystyczne dla niego gry i zabawy sportowe oraz techniki relaksacyjne. Następnie wszyscy razem brali udział w różnego rodzaju zajęciach fizycznych. Świetnie się bawiliśmy. Wisienką na torcie była wspólna kolacja wszystkich uczestników projektu, opiekunów oraz rodzin, u których młodzież gościła . Wieczór upłynął w bardzo miłej atmosferze. Wszyscy aktywnie brali udział w spotkaniu.
Ostatniego dnia wizyty rodziny które, gościły młodzież wykazały się ogromną kreatywnością oraz zaangażowaniem. Nie obyło się bez scen czułości i smutku. Wszyscy się bardzo ze sobą związali, dlatego też przykro było się rozstać. Niestety, wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Na pewno bardzo miło będziemy wspominali ten wyjazd.
Oczywiście nie udałoby się zrealizować tego wszystkiego bez zaangażowania całego szeregu osób. Chcemy zatem podziękować tym wszystkim, których prace, poświęcenie, kreatywność, profesjonalizm, hojność, gościnność, życzliwość oraz praca i dobre serce wpłynęły na kształt tego wydarzenia: opiekunom, którzy w fantastyczny sposób sprawowali nad nami pieczę i chętnie służyli pomocą (Pani Bożena Larwa, Pani Joanna Karczmarzyk, Pan Andrzej Pleskacz, Pan Grzegorz Niziołek) oraz wszystkim uczniom i rodzicom z Włoch, którzy podjęli odpowiedzialne zadanie i zdecydowali się nas gościć. Szczególne wyrazy wdzięczności kieruję w stronę Pana Grzegorza Niziołka, który był koordynatorem całego projektu.
Oskar Koza, uczeń klasy VA.